Po doskonałym prezencie na święta dla starego(fishing rod) Ojciec postanawia wybrać się z młodym na rybki 😎 resztę zobaczysz w tym 8 minutowym filmie
Wyprawy wędkarskie Wielu amatorów łowienia marzy pewnie o dalekich wyprawach wędkarskich po Bałtyku, do Skandynawii, Hiszpanii, a niektórzy nawet na Kamczatkę, Alaskę albo Madagaskar. Profesjonale firmy zajmujące się organizacją tego typu wyjazdów na ryby, gwarantują, że taka wyprawa przebiegnie bez niepożądanych zdarzeń, w przyjaznej atmosferze i przede wszystkim będzie
Komentarze [ 1] Feederowe błędne koło. O tym, gdzie warto wybrać się na ryby. Tereny łowieckie w Polsce oferują w prawdzie wędkarzom wiele ciekawych miejsc, tym niemniej jednak czasami warto na wyprawę wędkarską wybrać się za granicę. Wówczas bardzo interesującą propozycją może stać się połów w Szwecji, od lat
Chcąc dostać się z motorem do Szwecji, najwygodniejszym sposobem będzie przeprawa promowa przez Bałtyk. Wieczorny rejs pozwala na nocleg w kabinie, nabranie sił i wyruszenie w podróż z samego rana. Jeżeli chcecie zabrać ze sobą drugą osobę na jednym motocyklu możecie skorzystać z promocji “2 osoba podróżująca na motocyklu
Zapraszam na drugą część naszej wyprawy do Szwecji, na morskie trocie. Zerknijcie również na kanał Piotrka. Znajdziecie tam więcej materiałów o łowieniu tych
Jak przygotować się na sandacza w Storsjon. Potrzebne będą dwa kije. Klasyczne sandaczowe wędki o długości 213 lub 228 cm. Pierwsze lekkie wędzisko, do przynęt na główkach od 5 do 15 gramów, i kolejne mocniejsze, które poradzi sobie z główkami od 15 do nawet 35 gramów. Ja wierny jestem swoim ulubionym St. Croix Legend Tournament
. Busem na ryby do Szwecji czy może być lepiej? Szwecja to aktualnie jeden z najmodniejszych, atrakcyjniejszych kierunków na mapie Europy. Zachęca gości oraz turystów nie tylko swoją oryginalną zabudową, kolorowymi, uroczymi domkami czy pięknymi, śnieżnymi zimami. Wyglądającymi jak z obrazka, lecz także wielkim, niezliczonym dostępem do wód i jezior. W związku z powyższym Szwecja jest rajem dla wędkarzy. Szczupaki w Szwecji Wędkarzem zostaje się tylko w przypadku wielkiego charakteru, siły i cierpliwości, bowiem tylko te cechy są w stanie sprostować wielogodzinnym wyczekiwaniom nad taflą wody na upragnioną, wymarzoną rybę. Wędkarzom nie przeszkadzają warunki atmosferyczne, takie jak śnieg, deszcz, wiatr czy upał. To właśnie oni godzinami siedzą i z niezwykłą cierpliwością i precyzją oczekują na swój połów, by móc wrócić do domu i pochwalić się rodzinie, żonie czy kobiecie swoją zdobyczą. Wędkowanie w Szwecji W wędkowaniu jest jakiś pierwiastek pierwotnego mężczyzny, jego instynktu czy prawdziwej natury, dzięki której może zapewnić byt rodzinie, choćby w postaci własnoręcznie złowionej ryby. Niewątpliwie, wędkarstwo jest pasją na całe życie i wspaniałym sposobem spędzania wolnego czasu. Wróćmy jednak do Szwecji. To właśnie tu wędkarze z całego świata, pasjonaci i prawdziwi zapaleńcy przyjeżdżają, by spełnić swoje największe marzenie- łowić ryby w tych najpiękniejszych, najczystszych wodach szwedzkich. Ryby Szwecja ma bardzo podobne do tych, występujących w Polsce- najczęściej są to pstrągi, łososie, szczupaki, okonie czy sandacze. Jednak nie o gatunek ryby tutaj chodzi, ale o czystość jej wód oraz smak ryb złowionych na szwedzkich nabrzeżach. To właśnie ich smak i zapach nie pozwala wędkarzom z różnych zakątków świata o sobie zapomnieć i jak zapewniają wędkarze wracają co jakiś czas do swojej ulubionej Szwecji. Piękne są bowiem godziny spędzone na czystym, świeżym powietrzu, na wypatrywaniu w przezroczystej tafli wody oznak życia czy ruszającego się wreszcie haczyka na końcu swojej wędki. Wędkarstwo w Szwecji jest niczym sport narodowy, tu każdy wędkuje. Dzieci od młodzieńczych lat są zabierani przez swoich rodziców, dziadków na połowy w ich ulubione miejsca i przekazują potem tę pasję następnie swoim już dzieciom, tworząc całe klany rodzin, które kochają wędkarstwo. Ewidentnie korzyści płyną także dla zdrowia Szwedów, bowiem spożywając ryby, złowione w tak czystych wodach, pozbawione rtęci czy innych sztucznych dodatków, a przy okazji spędzając godziny na świeżym powietrzu zapewniają sobie długie i zdrowe życie. Szwecja na ryby !!! Wędkarstwo w Szwecji jest zatem nie tylko sposobem na spędzanie wolnego czasu dla samych Szwedów, ale dla ludzi z całej Europy, szacuje się bowiem, że na połowy do tego kraju przyjeżdża co roku kilkaset tysięcy ludzi, a z roku na rok ich suma się zwiększa. Reasumując, Szwecja łączy się z wędkarstwem w niepodważalny sposób. Należy tylko pamiętać, żeby nie zepsuć tej dzikiej, dziewiczej natury i przyrody Szwecji. Istnieje bowiem ryzyko, że tak wielka ilość turystów, odwiedzających jeziora i rzeki szwedzkie, może doprowadzić do katastrofy, gdyż nikt nie potrafi tak niszczyć natury jak człowiek. Bus do Szwecji
02 - 12 - 2021 Pierwszy dzień grudnia już za nami. Zdecydowaliśmy wybrać się na pierwszą wyprawę wędkarską tej zimy i przełamać pierwsze lody. Nie zmarzliśmy, nie przemoknęliśmy, złowiliśmy wiele wspaniałych ryb. Grupa wędkarska Graff Team wybrała się w ostatnich dniach na wyprawę wędkarską. Zimowy sezon wędkarski się rozpoczyna. Pierwsze lody zostały przełamane przez Darka i kompanów jego wyprawy. Panowie wybrali się nad wodę i zastali pierwszy lód, śnieg oraz niższe temperatury. Jesień w tym roku była stosunkowo łagodna, z kolei zima rozpoczyna się na całego. Końcówka listopada oraz początek grudnia w tym roku to śnieg, mocny wiatr oraz pierwsze oblodzone łowiska. Darek wraz z przyjaciółmi wybrali się na wędkarską przygodę do Szwecji. Grudzień to miesiąc, w którym coraz mniej wędkarzy wybiera się na spinning, głównie za sprawą oblodzeń, mrozów oraz niesprzyjających warunków atmosferycznych. Jest to też okres, w którym ludzie przygotowują się do Świąt i mają mniej czasu. Szczupaki, sandacze, bolenie gromadzą energię na późniejsze miesiące zimy. My jej mielśmy pod dostatkiem dlatego też zdecydowaliśmy się na wyprawę do Szwecji. Wędkarska wyprawa do Szwecji Nie było łatwo, bowiem Szwecja przywitała nas naprawdę niskimi temperaturami. W dzień do - 10 C, z kolei w nocy nawet - 15 C. Byliśmy jednak na to przygotowani, wyciągnęliśmy z szafy zimowe komplety wypornościowe 215-B oraz termobieliznę. Jak tylko dojechaliśy na miejsce zabraliśmy łódź oraz wyruszyliśmy w drogę. Przynajmniej tak nam się wydawało, że szybko wyruszymy, ponieważ nie było łatwo z uwagi na duże opady śniegu, jak również lód, który za dnia był rzeczywiście kruchy, ale w nocy mógł unieruchomić naszą łódź na stałe. Im dalej, tym lepiej. O poranku okazało się, że gdy tylko wypłynęliśmy na otwartą, mniej oblodzoną wodę coś zaczyna się pojawiać. Coś zaczyna się dziać. Coś zaczyna, wreszcie, brać. Nie zależnie od tego, czy chcieliśmy łowić sandacza, szczupaka czy bolenia, ryby te w okresie zimowych nie zadowalały małe przynęty. Wolą one najzwyczajniej w świecie upolować coś większego, aby w trudnych warunkach również dla nich, oszczędzać energię, zamiast uganiać się za drobnicą. Dlatego też zdecydowaliśmy się na przynęty minimum 8 centymetrowe. Jeżeli mowa o kolorystyce, to zależnie od upodobań, wybieraliśmy raz jaskrawe, fluo kolory, a innym razem stonowane przynęty. Jeżeli nie znamy łowiska, na samym początku należy zacząć od stonowanej kolorystyki przynęt. Dlaczego? A no dlatego, ponieważ w tym okresie woda jest bardzo czysta i przejszysta, dzięki czemu ryba dostrzeże nawet mniej jaskrawe gumki. Drapieżnik, który będzie w pobliżu przynęty na pewno nie będzie miał również problemów z jej dostrzeżeniem z uwagi na mniejszą ilość, bądź komplety brak, porostów oraz glonów. Można zatem łowić z klasycznego opadu bądź wleczenia. Gdzie łowić na spinning w grudniu? To pytanie jest bardzo ważne, aby w chłodnych i niesprzyjających warunkach atmosferycznych nie tracić czasu. W naszym przypadku łowiliśmy na otwartych przestrzeniach ale i głęboko. W tym okresie ryby trzymają się dna przede wszystkim dlatego, że jest tam nieco cieplejsza woda. Ponadto warto próbować również szukać drapieżników w miejscach typu dołki, zagłębienia za drzewami czy filarami mostów. Należy obserować również wędkarzy gruntowych i spławikowych, bowiem tam gdzie oni łowią, jest ryba biała, a więc jest i szansa na ryby drapieżne. Martwiła nas tylko aura, poniewaz temperatury nie schodziły za dnia powyżej - 10 C, ale byliśmy do tego dobrze przygotowani. Nasze komplety w trakcie opadów marznącego śniegu i deszczu zostały wręcz oblodzone. Obawy potwierdziły się już pierwszego popołudnia - łatwo nie będzie, ale kto nie da rady, jak nie my?! Cieszyło nas jednak to, że ryby były naprawdę aktywne. Jezioro prezentowało się naprawdę ciekawie, ponieważ były na nim wszystkie typy podręcznikowych miejsc do wędkarskich wypraw. Tak jak wspominaliśmy wcześniej, dołki, wzniesienia oraz bardzo przejrzystą wodę. Jedno miejsce jednak przykuło naszą uwagę najbardziej - zmarznięte, niewielkie jezioro, które marzło wręcz na naszych oczach. W pewnym momencie musieliśmy zmienić miejscówkę i wrócić na sprawdzone miejsce. To w jaki sposób to zrobiliśmy i z jakimi warunkami musieliśmy się zmierzyć w Szwecji możecie obejrzeć poniżej. Złowiliśmy wiele pięknych ryb i wynaleźliśmy nową metodę łowienia Podsumowując, Szwecja nie jest taka straszna, jak ją opisują. To, że wędkarze tutaj potrafią przemarznąć lub ich wyprawy są źle zaplanowane to nie wina pogody, to wina nieodpowiedniego przygotowania. Na takie temperatury odpowiednio ciepły i wodoodporny komplet wędkarski to podstawa. Nas dodatkowo chroniła bielizna termoaktywna, które utrzymywała odpowiednią temperaturę naszych ciał podczas uganiania się za drapieżnikami. Szwecja to jednak kraj, w którym szczególną uwagę należy zwracać na temperaturę. Ma ona wpływ na wszystko. Woda tutaj szybko traci temperaturę, a lód pojawia się na oczach wędkarza, toteż należy ostrożnie planować wybieranie się na wędkarską miejscówkę, aby móc wrócić, zanim jezioro zostanie skute. Na koniec udało nam się wynaleźć nową, bardzo innowacyjną metodę łowienia na lodzie. Nie mylić z wędkarstwem podlodowym. Łowiliśmy na lodzie i to dosłownie. (nie)Skuteczność gwarantowana, sami sprawdźcie poniżej!
Czekając na wiatr – relacja Macieja Rogowieckiego Zaledwie 10 godzin wygodnej podróży promem Stena Line dzieli nas od szwedzkiego wybrzeża. Odległość niewielka, ale porównując wędkarskie możliwości jakie daje Polska i Szwecja to są to istne lata świetlne. Po krótkim rejsie przez Bałtyk trafiamy bowiem do wędkarskiego raju, gdzie ryb jest dużo a wędkarzy niewielu. Proporcja niestety odwrotnie proporcjonalna niż u nas. Hurra! Wreszcie możemy! W nowej, brutalnie poprzestawianej przez koronawirusa rzeczywistości, nasz jesienny wyjazd do Szwecji jawił się jak coś zupełnie wyjątkowego, coś, czego po prostu nie mogliśmy się doczekać. Choć każdy z nas był już tam na rybach wielokrotnie to tym razem czuliśmy podniecenie i radość jakbyśmy jechali na szkiery po raz pierwszy w życiu. Wszystkiemu winna oczywiście pandemia, która zrewidowała nasze plany po swojemu i sprawiła, że każdy zaczął patrzeć na życie chyba w trochę inny sposób. Jakby uważniej, bardziej powoli, a przede wszystkim z wdzięcznością za proste, niby zwyczajne rzeczy które tak rzadko na co dzień doceniamy. Pierwotnie wyprawę mieliśmy zaplanowaną jak to zwykle na wiosnę, ale zamknięte granice spaliły ten plan na panewce. Przełożyliśmy więc wszystko na pierwszy tydzień października i oto szczęśliwi płynęliśmy wygodnym promem do Karlskrony. Na pokładzie spotykamy wielu innych wędkarzy, rozmawiamy oczywiście o rybach, pewni siebie snujemy plany na najbliższe dni… Wszyscy cieszą się z wyjątkowo ciepłej jak na październik temperatury. Ktoś zauważa i rzuca, że „Bałtyk jak lustro” i że to „dziwne jak na tą porę roku”. Wtedy jeszcze nie wiemy, że ta wyjątkowa pogoda odbije nam się niebawem wędkarską czkawką. Złe dobrego początki Do Torhamn docieramy wcześnie, to zaledwie 30 km od promowej przystani. Ja jestem tutaj już trzeci raz, ale dla kolegów to będzie szkierowy debiut. Są zniecierpliwieni, wyposzczeni polskim bezrybiem i chcą niemal natychmiast wyruszać na spotkanie z przygodą. Rozpakowujemy więc szybko graty, jemy na szybko byle co i zanim się obejrzę już jesteśmy w porcie gotowi do wypłynięcia. Dzielimy się na dwie 2-osobowe łodzie i obieramy kurs na ciąg kamienistych, płytkich raf oddalonych o kilka kilometrów od przystani. To trudny do poruszania się, bardzo płytki obszar gdzie olbrzymie podwodne głazy porastają wielkie połacie morszczynów. Miejsce znam doskonale ze swoich wcześniejszych pobytów w Torhamn i płyniemy jak po swoje. Pogoda jest piękna, przemyka mi przez myśl, że „aż za dobra” – na niebieskim niebie pojedyncze chmurki, lekko ponad 20 C i totalne lustro na wodzie, jej powierzchni nie marszczy nawet najmniejsza falka. Rzadki komfort w tej okolicy, która normalnie słynie z dość silnych, stale wiejących wiatrów. Szczególnie w październiku! Ostrożnie wpływamy na podwodne kamienisko i rozdzielamy się aby sprawdzić jego jak największy obszar. Paweł z Marcinem płyną na południowy kraniec położony bliżej otwartego morza, a ja z Grześkiem rozpoczynamy obławianie północnej strony. W wodzie na początek ląduję spore, 20-centymetrowe gumy bez żadnego obciążenia, zbrojone na samą wkrętkę. Idą w pół wody nad morszczynami i są w Torhamn zabójczo skuteczne. Uwielbiam właśnie w ten sposób łowić – staję na podwyższonej rufie łodzi, rzucam w kamienie i obserwuję przemieszczającą się w czyściuteńkiej wodzie przynętę. Brania następują zazwyczaj w pierwszej fazie prowadzanie, 3-4 metry po tym, jak guma wpadnie do wody. Czasami jest to jedynie szybki błysk ryby pod powierzchnią połączony z mocnym szarpnięciem, a czasami widowiskowe, duże zebranie gumy połączone z efektowną eksplozją wody na morskiej tafli. Mija jednak dobre 40 minut i nie notujemy żadnego brania, nawet najdelikatniejszego. Dziwne, bo znam to miejsce dobrze i wiem z całą pewnością, że szczupaki tu są. Może przynęty nie takie? Wstępuje w nas nowe nadzieja i w ruch idą jerki i zapomniana klasyka, czyli wszelkiej odmiany wahadła na zmianę z obrotówkami. Dalej nic. Przenosimy się więc na głębszy, 3 -metrowy blat pomiędzy rafami w całości porośnięty moczarką. Blat jest duży, ma ze 2 km długości i jest idealny do obławiania w dryfie. Jednak teraz powietrze ani drgnie i co kilkanaście rzutów przestawiamy się na dziobowym elektryku. Wciąż bez kontaktu. Dzwonię do chłopaków na drugiej łodzi i przekazują mi równie hiobowe wieści. Nic nie złowili, nie mieli najmniejszego skubnięcia, odprowadzenia. Studnia totalna. Sprawdzamy z Grześkiem jeszcze kilka pewnych zazwyczaj miejscówek, a pod sam wieczór decydujemy odwiedzić metę, od której rozpoczęliśmy dzień. Rzucamy już totalnie zrezygnowani, bez nadziei na jakiś wynik. Niespodziewanie Grzesiek notuje delikatne branie i wyjmuje ledwo wymiarowego „pistoleta” zapiętego za samą skórkę. Po chwili ma następnego z tego samego miejsca, a w kolejnym rzucie 90-centrymetrowa, szeroka ryba odprowadza mu gumę do łodzi. A więc są! Są, tylko nie biorą. Mobilizujemy się i znów zaczynamy przykładać do rzucania. Doławiamy jeszcze 3 niewielkie ryby, po czym brania kończą się jak nożem uciął. Próbujemy jeszcze pół godziny ale nic to nie daje. Na przystani gorączkowe rozmowy z kolegami – jak u was, na co, gdzie? Okazuje się, że nasi towarzysze zaliczyli kompletną klapę – mieli tylko 2 delikatne skubnięcia i na tym koniec. Trudno mi w to wszystko uwierzyć, znam przecież doskonale to łowisko i wiem, że złowienie tutaj 7-8 przyzwoitych szczupaków dziennie na osobę to zwyczajny standard. Jak jednak w takim momencie wytłumaczyć to kolegom? 3…2…1 i łowimy! Mam swoją teorię dotyczącą mizernych brań, ale dla pewności dzwonię wieczorem do Magnussa – profesjonalnego przewodnika wędkarskiego w Blekinge i dobrego znajomego, z którym parę razy wędkowałem. Potwierdza on moje przypuszczenia już po minucie rozmowy – ryby nie biorą ponieważ nie wieje. Zdaniem szwedzkiego kolegi taka sytuacja potrwa jeszcze co najmniej 48 godzin, bo prognozowana jest iście letnia, bezwietrzna i przepełniona słońcem pogoda. To zła informacja biorąc pod uwagę, że do Torhamn przyjechaliśmy tylko na tydzień. Trzy dni bez wiatru oznaczałoby, że zmarnujemy połowę pobytu. Dobre wieści są takie, że zwykle szczupaki uaktywniają się bardzo mocno po takiej bezwietrznej „kaszance” i znakomicie żerują przez kilka następnych dni. Przekazuję te informacje kolegom, dzielimy okolicę na sektory i umawiamy się, że będziemy codziennie sprawdzać nowy rejon łowiska. Widać, że są trochę podłamani sytuacją, ale ciepła kolacja i szklaneczka czegoś mocniejszego poprawia zespołowe morale. Jedyne, co musimy zrobić, to uzbroić się w cierpliwość i poczekać na wiatr. Ja sam jestem jednak w środku pełen obaw. Wiem, że szczupaki dobrze reagują tu na falę i jak powieje to połowimy. Wiem jednak także, że nad morzem często po takiej kilkudniowej ciszy przychodzi nie zefirek, ale mocne wietrzysko prujące z prędkością 15-20 m/s. Nie ma najmniejszych szans, aby w taką pogodę tu wypłynąć. Jest zbyt niebezpiecznie, nawet, gdy ma się do dyspozycji szybkie i dzielne łodzie jak nasze. Przychodzi 4 dzień w Torhamn. Według prognozy to właśnie dziś miała nastąpić gwałtowna zmiana. I rzeczywiście – jeszcze zaspany wyglądam na werandę i widzę na niej wielkie krople deszczu. Na wodzie w porcie tworzy się wyraźna fala, a po niebie gonią ciężkie, szare chmury. Patrzymy w komputer na pogodę i decydujemy się na niemal natychmiastowe wypłynięcie. Już przywiewa 6 m/s a w południe ma być dwa razy tyle! Mamy też jednak trochę szczęścia – wieje idealnie ze wschodu. Co prawda to najgorszy kierunek wiatru jeśli chodzi tu o ryby, ale najlepszy jeśli chodzi o komfort pływania. Przed pełnomorską falą będziemy bowiem osłonięci przez dużą, kilkukilometrową wyspę. Zaczynamy blisko, właściwie tuż przy przystani na stokach dwóch kamiennych wysepek. Ja jeszcze wybieram przynętę z pudełka, a Grzesiek krzyczy „siedzi!”. Sekundy potem słyszę głośne „jest!” z łodzi Pawła i Marcina, oddalonej od nas o kilkanaście metrów. Drżącymi łapami posyłam zestaw uzbrojony w srebrnego 15-centymetrowego Relaxa na skraj morszczynów i także mam branie. Ale jakie! Po nieśmiałych lekkich skubnięciach, do których przyzwyczailiśmy się przez ostatnie trzy dni, nie został nawet ślad. Brania są potężne, zachłanne, widać, że ryby są na wielkim żarciu. Pływamy od wyspy do wyspy i z każdego miejsca zdejmujemy po kilka szczupaków od 60 do 90 cm! Tak samo jest na porośniętych roślinnością blatach. Esoxy walą mocno i w każdy rodzaj przynęty. Są grube, piekielnie silne i ślicznie wybarwione w złotozielonym odcieniu. Cieszymy się jak małe dzieci. W niepamięć poszły niedawne trudy i rozczarowanie. Nikomu nie straszny też lejący na głowę deszcz i porywisty wiatr. Teraz jest nasz moment, odkuwamy się i liczy się tylko ta chwila! Wieczorem, już na przystani, wszyscy szczęśliwi. U Pawła i Marcina na pokładzie wylądowało 30 ryb, u mnie i Grześka prawie 40. Wspaniały dzień, na który warto było czekać. Kolacja przeciąga się do nocy, są żarty, śmiechy, toasty a w koszu na śmieci lądują kolejne puste butelki po winie….Chwilo trwaj! Od czwartku do soboty sytuacja się stabilizuje, a wiatr wciąż dmucha ze wschodu. Ryby biorą nieźle, ale już bez takiego wariactwa jak w pierwszy dzień po zmianie pogody. Nie mamy jednak najmniejszych powodów do narzekań. Średnio, na pokład łodzi „wjeżdża” codziennie 15-20 ryb co uznajemy za przyzwoity wynik. Jest sporo 80-tek, kilka szczupaków przekracza 90 centymetrów. W bardzo płytkiej, trzcinowej zatoce nie przekraczającej 0,5 m głębokości namierzamy kilka ponadmetrowych ryb. Niestety tym razem to one mają więcej szczęścia. Paweł traci swoją „mamuśkę” przy podbieraniu, mi z kolej olbrzymi szczupak wychodzi do jerka tuż przy burcie łodzi, ale nie trafia w poruszającą się zakosami przynętę. Drugi raz nie udaje mi się go skusić do ataku. Nie martwię się tym jednak, takie jest wędkarstwo. A poza tym zarezerwowaliśmy sobie już przyjazd to Torhamn w następnym sezonie! Maciek Rogowiecki
Kraj: Szwecja Jezioro Åsnen POWIERZCHNIA 150 km² Wyprawy wędkarskie Szwecja Jezioro Åsnen W Szwecji masz szansę złapać oddech i natrafić na zębate olbrzymy czające się w wodach jezior zagubionych wśród gęstej zieleni lasów. Na wędkarzy czekają nie tylko okazałe szczupaki, ale także wiele innych gatunków drapieżników i ryb białych. To pozwala wędkować różnymi metodami i cieszyć się imponującymi połowami o każdej porze roku. Skute lodem jeziora stanowią istny raj dla miłośników wędkarstwa podlodowego. Czytaj więcej Wędkowanie w Szwecji na jeziorze Åsnen (Småland) Wspólnie z Tridon możesz wyruszyć na wyprawę na słynne Jezioro Åsnen (Småland), położone w Południowej Szwecji. Stanowi ono jeden z najpopularniejszych celów polskich wędkarzy wybierających się do tego północnoeuropejskiego kraju. Jezioro znajduje się tylko 200 km od terminalu promowego w Karlskronie i zapewnia doskonałe warunki do połowów. Na terenie, obejmującym około 15 tysięcy hektarów wody i linii brzegowej o długości 740 km, znalazł się prawdziwy raj dla wędkarzy. Jego wyróżnikiem są krystalicznie czyste wody i unikalny krajobraz. Liczne wyspy i wysepki, fiordy oraz zatoki sprawiają, że Åsnen bywa określane mianem… małej Amazonii. Jezioro o nieregularnych liniach brzegu otoczone jest zielenią lasów. Lasy liściaste występują także na wysepkach położonych na jeziorze. Na północnych brzegach Åsnen można znaleźć malownicze plaże. Zachwycające krajobrazy łączą się z bogactwem gatunków zamieszkujących szwedzkie jezioro. Słynie ono przede wszystkim z okazałych szczupaków, okoni, sandaczy i węgorzów. Wody jeziora często są bardzo płytkie – średnia głębokość do 3,1 m, a maksymalna 14,2 m (maksymalna głębokość występuje jednak jedynie na niewielkich obszarach). Woda do Jeziora Åsnen trafia głównie z głównego dopływu z Salen. Jest ona bogata w składniki odżywcze i wysoki poziom azotu oraz fosforu. Wody wypływające ze zbiornika przez ujście w Hackekvarn są znacznie uboższe. To znane szwedzkie jezioro stanowi więc swoistą pułapkę na składniki odżywcze, dzięki czemu jest doskonałym miejscem do rozwoju wielu gatunków ryb. Osoby, które planują wędkowanie w Szwecji właśnie na Jeziorze Åsnen, powinny przygotować się na konieczność lawirowania łodzią wąskimi kanałami prowadzącymi pomiędzy skałami oraz trzcinami. Tworzą one prawdziwy labirynt (dodatkową przeszkodą jest mgła unosząca się nad jeziorem), w którym początkującym bardzo łatwo jest się pogubić. Nasz zespół doskonale zna wody tego słynnego szwedzkiego jeziora, dlatego dobierzemy bezpieczne trasy. Noclegi w ośrodku ulokowanym z dala od cywilizacji zapewnią wędkarzom znakomity wypoczynek, a obfitość ryb sprawi, że połowy staną się naprawdę imponujące. Ryby Szwecja – sprawdź co możesz złowić! Szwecja ryby – co możesz złowić? Prawdziwym królem szwedzkich wód jest szczupak. Ten agresywny drapieżnik stanowi ulubiony cel wielu miłośników spinningu. Wędkowanie w Szwecji pozwala natrafić na osobniki, które mogą stać się chlubą kolekcji – okazy mające ponad 100 cm nie są tutaj rzadkością. Uwielbiasz dreszczyk emocji podczas polowań z wędką? Wody Jeziora Åsnen obfitują również w waleczne okonie i sandacze. Wielu wędkarzy natrafia na imponujące węgorze. W jeziorze żyją także płocie, sielawy, leszcze, liny, miętusy, sieje. Sprawdź kiedy wybrać się wyjazd na ryby do Szwecji! Kiedy wybrać się na wyprawę wędkarską do Szwecji? Sezon wędkarski na Jeziorze Åsnen trwa od kwietnia do października. Warto jednak pamiętać, że przez cały maj obowiązuje tutaj bezwzględny zakaz połowów sandacza. Marzy Ci się niesamowita przygoda wędkarstwa i chcesz spróbować łowienia podlodowego? Na wędkowanie w Szwecji wybierz okres od grudnia do marca, kiedy to wody jeziora skute są lodem. Chcesz poznać wędkarskie tajemnice Szwecji? W Tridon organizujemy niezapomniane wyprawy – z nami wędkowanie w Szwecji stanie się niezapomnianą przygodą. Dbamy, aby każdy wyjazd był pasjonujący, bezpieczny i obfitował w imponujące połowy, które uwiecznimy na bezpłatnym filmie przygotowanym specjalnie dla każdego uczestnika. Starannie dobieramy łowiska obfitujące w różne gatunki ryb. Na wodach Jeziora Åsnen możesz stoczyć walkę z drapieżnikami, które świetnie reagują na sztuczne przynęty (metoda spinningowa lub trollingowa). Na wyjątkowe okazy możesz zasadzić się także z naturalnymi przynętami (martwe rybki). Poznaj terminy naszych wypraw i wspólnie wybierzmy się na wędkowanie w Szwecji w okolice Jeziora Åsnen. Z naszych doświadczeń wynika, że kto raz próbował polowań na miejscowe drapieżniki już zawsze będzie chciał tutaj wracać! 100€ za osobe / dzień. Noclegi, Łodz Alumacraft Escape 165 CS (Dl. 5 m / max. 5 osob) Silnik Mercury F50 ELPT 50hk Echosonda Humminbird Helix 9 Chirp Si MSI+ , Autochart live , GPS. Silnik elektryczny Minn Kota -Riptide Terrova z i-pilotem. Benzynę. Sprzęt wędkarski. kombinezony ratunkowe. Opiekę przewodnika wędkarskiego, Opiekę tłumacza, Zdjęcia i film z wyprawy. Transfer z lotniska lub promu. Licencia wędkarska na jezioro Åsnen. Wyżywienie. Ubezpieczenia.
O jeziorze Mjorn można śmiało powiedzieć – duża woda z dużym potencjałem. Dominującym drapieżnikiem jest tu sandacz, więc to propozycja zwłaszcza dla amatorów połowu mętnookich. W wodach tego jeziora pływają również bardzo duże szczupaki, które są częstym przyłowem przy sandaczowaniu. Dla chcących połowić delikatniej proponujemy zapolować na pasiaste drapieżniki, których tu nie brakuje. Zabawa z […] Baza, którą z pełną świadomością możemy nazwać kompletną bazą wędkarską. Kameralna i cicha okolica, położenie domu ok. 80 m. od wody, nowe, bezpieczne aluminiowe łodzie wędkarskie z silnikami 20 km Suzuki, a także komfortowy, przestronny, całoroczny dom – oto nasza propozycja nad jeziorami Amanningen (25 km2) i Virsbosjon (4,04 km2). Jezioro Bysjön, położone w Rejonie Bengts znajduje się w wyznaczonym przez UNESCO obszarze biosfery o bardzo wysokich walorach kulturowych i środowiskowych. Oferujemy Państwu niezwykle ciekawą wyprawę na dobrze już nam znane jezioro, lecz tym razem zimą. Vindommen jest naszą flagową bazą w ofercie. Rzeka Alsterån położona wśród lasów, łąk i pól uprawnych zapewnia wędkowanie w warunkach wprost idealnych dla każdego wędkarza łowiącego na muchę. Szkiery Pataholm to świetne miejsce na wypoczynek wędkarski, jak i rodzinny. Ilość szczupaków w tych wodach zadowoli nawet klientów będących już kolejny raz w Szwecji. Jezioro Vindommen to malownicze zatoki, skandynawska natura w najczystszym wydaniu, które każdemu zapiera dech w piersiach, a przede wszystkim cisza, spokój, i brak presji wędkarskiej, w połączeniu z polowaniem na naprawdę grube sztuki. Oferta zawierająca parę propozycji wędkowania na “motylej wyspie”, jak nazywają ją Szwedzi. Od połowu na muchę (w poszukiwaniu ryb łososiowatych, jak i szczupaków), przez klasyczny spinning (szczupak, okoń), na łowieniu flądry z brzegu, bądź łodzi kończąc.
wyprawa na ryby do szwecji